Polityka historyczna. Dylematy historyka


Uczestniczyłem w ciekawej dyskusji zorganizowanej przez Esterę Flieger, autorkę programu publicystycznego pt. „Dawno, dawno, czemu”, poświęconego roli historii i historyków w nowoczesnym państwie. Impulsem do rozmowy były niedawne wypowiedzi lidera partii opozycyjnej, Borysa Budki na temat historii i edukacji. W programie uczestniczyła także dr hab. Dobrochna Kałwa z Uniwersytetu Warszawskiego. Poruszyliśmy rożne tematy, od studiów historycznych, przez badania historyczne i ich popularyzację, po rolę i znaczenie polityki historycznej. Ponieważ ten temat pojawił się jako ostatni, nie było już za wiele czasu do jego rozwinięcia. Polityce historycznej postanowiłem więc poświecić ten odcinek podcastu.

Definicja. Pierwsze podejście

Pojęcie „polityka historyczna” używane jest w różnych kontekstach. Jest nie tylko tzw. gorącym tematem w polskich mediach, ale i podkreślanym stale elementem działań władz państwowych. Z domniemanych zaniedbań na tym polu poprzedniej ekipy Platformy Obywatelskiej / Polskiego Stronnictwa Ludowego robi się dziś poważny zarzut polityczny. Często budzi więc skrajne reakcje, w których nie brak silnych emocji. Terminowi „polityka historyczna” zarzuca się nawet maskowanie niesławnej pamięci o państwowej indoktrynacji.

Negatywne podejście traktuje politykę historyczną jedynie jako mechanizm narzucania pewnej wizji, co w efekcie wiedzie do podziałów i różnych konfliktów w społeczeństwie, między grupami etnicznymi, a nawet między państwami. Pozytywne, a nawet afirmatywne podejście uważa ją za wyjątkowo skuteczny i niezbędny instrument spajania Polaków w narodową wspólnotę oraz środek upowszechniania na zewnątrz korzystnego dla nich wizerunku własnego narodu i jego historii.

By przybliżyć się do fenomenu polityki historycznej, należałoby zacząć od definicji. O czym mówimy? Nie ma jednej definicji polityki historycznej. Praktycznie każdy z autorów piszących na ten temat proponuje własne rozwiązania. Czy trudności ze zdefiniowaniem tego problemu wiążą się z tym, że jest to kalka z innego języka? Trudno odpowiedzieć. Przedstawiciele różnych dyscyplin zaproponowali określenia, które ich zdaniem w sposób bardziej adekwatny oddają główny problem. Proponują używanie takich terminów, jak „polityka pamięci”, „polityka wobec przeszłości”, funkcjonowanie „kultur pamięci”.

Refleksja nad polityką historyczną oparta na racjonalnej analizie wskazuje, że jest to jedna z wielu polityk zawsze prowadzonych przez władze (równorzędnie np. z polityką gospodarczą, zagraniczną i in.). Dzieje się tak, nawet jeśli nie umieszczają jej wprost na swych sztandarach czy w programach. Istotne jest raczej, co w jej ramach jest przekazywane i czynione, a nie fakt, że w ogóle jest prowadzona. Dla historyków ważne jest zaś pytanie, jakie miejsce zajmują na tym polu wyniki ich pracy i oni sami.

Zawód historyka. Exkurs

Głównym zadaniem historyka – w klasycznym rozumieniu – jest dążenie do obiektywizmu, bezstronności, a tym samym – jak chcielibyśmy mimo wszystko wierzyć – prawdy. Oczywiście, także i tu pojawia się problem, który trudno rozstrzygnąć. Im dalej w przeszłość, tym więcej trudności w „rekonstruowaniu”, a właściwie konstruowaniu obrazu minionych zdarzeń i zjawisk. Zbiór źródeł nierzadko jest bardzo skromny.

Za to im bliżej naszych czasów, tym częściej kontakt z bazą źródłową przypomina walkę z potężną falą przypływu. Uciekamy się do selekcji, której podłoże nie zawsze jest czytelne i jasno określone. Obfitość źródeł nie wyklucza innej sytuacji – niemało potencjalnych zasobów materiałów z przyczyn zewnętrznych pozostaje dla nas niedostępnych, choćby z powodu przepisów archiwalnych.

Wyznając wiarę w obiektywizm (lub konieczność dążenia do niego) i tak jesteśmy dzieckiem swych czasów, swego środowiska, mamy swoje poglądy, które nie jest tak prosto oddzielić od naszego patrzenia na przeszłość. Niezależnie od tych dylematów, które czasem przeradzają się w zagrożenia dla neutralności badacza, historia jako nauka stoi w opozycji do polityki.

Co innego ją napędza, stawia sobie całkiem inne cele, choć sfera polityki potrafi wywierać na ich realizację całkiem spory wpływ. W centrum polityki stoi władza, jej plany i jej oddziaływanie.

Przeszłość (w jej szerokich rozumieniu) staje się instrumentem w rękach polityków, których część zdaje się nawet myśleć, że są bardziej na polu historii kompetentni od samych historyków.

Definicja. Drugie podejście

Pojęcie polityki historycznej (Geschichtspolitik) pojawiło się w Niemczech w połowie lat 80. XX w. Jako pierwszy użył go, co może zaskakiwać, starożytnik, Christian Meier. Miało to miejsce podczas zjazdu niemieckich historyków w Trewirze w 1986 roku. Nieco upraszczając, można politykę historyczną zdefiniować jako zamierzoną instrumentalizację historii dla uzyskania określonych celów politycznych i partykularnych korzyści.

Także polityka pamięci nie jest określeniem polskim, lecz kalką z języka angielskiego (politic of memory). W centrum zainteresowania w przypadku tego terminu znajduje się klasa polityczna i jej wpływ na zakres i charakter zbiorowej pamięci historycznej. Jedna z definicji tego pojęcia wręcz mówi, że jest to świadome wspieranie pamięci o konkretnych wydarzeniach, procesach i postaciach historycznych z politycznym zamiarem i w celach politycznych.

Z polityką historyczną, polityką pamięci czy polityką wobec przeszłości związani są konkretni jej kreatorzy. Do najważniejszych należy klasa polityczna, a także media i naukowcy. Nie można zapominać także o organizacjach społecznych i lokalnych liderach. Stwierdzono powyżej, że każda władza niezależnie od systemu politycznego prowadzi jakąś politykę historyczną. Różnica polega na tym, w jaki sposób to się czyni i za pomocą jakich narzędzi. W tym miejscu warto zastanowić się, kto wywołuje publiczne dyskusje o przeszłości i o stosunku do niej.

W literaturze wskazuje się na różne podmioty. Są to intelektualiści, którzy podejmują tematy w ich ocenie ważne dla społeczeństwa. Jeśli tak rzeczywiście jest, wzbudzają zainteresowanie mediów, opinii publicznej i wreszcie rządów. W innym przypadku są to politycy, którzy uważają podejmowanie dyskusji na tematy historyczne za ważne z punktu widzenia ich interesów, licząc, że spotka się to z odzewem społecznym (przynajmniej w ich potencjalnym elektoracie) i dzięki temu będzie można łatwiej zrealizować swe zamysły. W Polsce dominuje w ostatnich latach ten drugi model (pierwszy był, moim zdaniem, widoczny w latach 90. XX w.).

Twórcy polityki historycznej i wykorzystywane narzędzia

Polityka historyczna jest realizowana najczęściej przez instytucje państwowe: kulturalne, oświatowe, finansowe (dysponowanie środkami), ale także aparat sprawiedliwości. W Polsce można wskazać obecnie kilka płaszczyzn aktywności. Są to państwowa, samorządowa i pozarządowa w postaci różnych organizacji społecznych o charakterze ogólnopolskim lub lokalnym.

Wyraźnie wzrosła ostatnio intensywność i siła oddziaływania polityki państwowej. Politykę historyczną, o czym warto pamiętać, tworzą jednak również podmioty niepaństwowe. Mogą one wpływać (i nieraz wyraźnie wpływają) na tą pierwszą, czyli uprawianą przez państwo. W polskich warunkach taką instytucją o silnym wpływie jest z pewnością m. in. Kościół katolicki i jego organizacje.

Do realizacji polityki historycznej używane są różne instrumenty. Jedna z typologii mówi o czterech grupach narzędzi. Są to:

  • (1) Zagospodarowanie przestrzeni symbolicznej państwa w wymiarze świadomościowym i materialnym (stawianie / obalanie pomników, uroczystości rocznicowe, rekonstrukcje historyczne). Instrumentami są kalendarz świąt i związane z nimi rytuały.
  • (2) Działalność instytucji pamięci (archiwa, biblioteki, muzea, teatry państwowe / narodowe), które pełnią rolę pasywną (archiwizowanie, katalogowanie i udostępnianie wytworów przeszłości) i aktywną (przedstawienie i tłumaczenie przeszłości). Przykładem takiej aktywności może być Muzeum Powstania Warszawskiego, Muzeum Historii Żydów Polskich, Muzeum II wojny światowej czy Europejskie Centrum Solidarność.
  • (3) Edukacja i wychowanie oraz nauka. Szkoła jest podatna na sterowanie treściami podawanymi uczniom na lekcjach (finansowanie, status nauczyciela jako funkcjonariusza publicznego, centralizacja standardów kształcenia, obowiązek szkolny);
  • (4) Wymiar sprawiedliwości (tzw. sprawiedliwość okresu przejściowego, inaczej rozliczenie byłych elit rządzących w czasie przejścia z systemu autorytarnego do demokratycznego). Rozliczenie z przeszłością zawsze ma wymiar polityczny. Jest to bardzo trudny, ale konieczny proces, gdyż społeczeństwo w przełomowych historycznych momentach zmiany ustroju oczekuje wskazania i ukarania winnych.

Do katalogu narzędzi uprawiania polityki historycznej należą także elementy kultury popularnej. Mogą być one wykorzystywane przez instytucje państwowe lub od państwa zależne (poprzez przyznawanie środków), ale także przez innych animatorów polityki historycznej, również tych działających oddolnie i niezależnie.

Dużym powodzeniem cieszą się filmy fabularne i seriale o tematyce historycznej, co zresztą nie jest jakimś ewenementem, by przypomnieć niegasnącą popularność dzieł tego typu powstałych w PRL. Paradokumenty o tej tematyce ściągają tysiące widzów przed ekrany telewizyjne czy komputerowe.

Także muzyka rockowa ma w tym swój udział, sięgając po teksty z epoki, bądź tworząc całkowicie nowe utwory odwołujące się do wybranych faktów z przeszłości. Popularnością cieszą się gry planszowe o tematyce historycznej czy inspirowane nią gry komputerowe.

Innym sposobem przenikania treści nawiązujących do przeszłości w przestrzeń społeczną są rekonstrukcje historyczne, realizowane przez rosnące zastępy hobbystów (przy czym ich zainteresowanie wyraźnie przesuwa się od dawna od popularnych czasów średniowiecza ku XX w., zwłaszcza II wojnie światowej).

Odtwarzanie niektórych wydarzeń historycznych budzi niejednokrotnie uzasadnione kontrowersje z powodu wprowadzania do przestrzeni publicznej symboliki totalitarnej czy rekonstrukcji scen przemocy i mordów. Warto też wspomnieć o tak popularnym medium kultury masowej, jakim jest komiks. Utwory tego typu o tematyce historycznej od dekad cieszą się sporym powodzeniem.

Czy tzw. odzież patriotyczną można zaliczyć do tego rodzaju przejawów popkultury historycznej? Z pewnością jest to jedna z form, która nabiera już poniekąd charakteru masowo wytwarzanej konfekcji (projektowanie serii, grupa wytwórców i sieć dystrybucji, działającej na zasadach rynkowych).

Zadać można oczywiście pytanie, na ile osoby noszące tego rodzaju odzież czynią to świadomie i wiążą z tym własny wysiłek pogłębiania znajomości historii, a na ile ulegają po prostu przejściowym modom. Pojawia się tu również kwestia, czy leżący u podstaw zamiar przypominania i honorowania wybranych z przeszłości wydarzeń I ich bohaterów nie skutkuje z czasem ich banalizacją i zamianą w swego rodzaju tani gadżet (np. nalepki z „Polską walczącą” na zderzakach aut).

Mechanizmy realizacji polityki historycznej. Pierwsze podjęcie

Oczywiście wskazanie twórców oraz narzędzi realizacji polityki historycznej nie wyczerpuje problemu. Osobnym zagadnieniem są mechanizmy realizowania tej polityki w odniesieniu do wyselekcjonowanych wydarzeń i bohaterów. To pamiętanie i zapominanie. Są to kategorie, które do dzisiaj – mimo upływu dziesięcioleci – są w centrum zainteresowania badaczy pamięci. Państwa w różny sposób wykorzystują pamięć / zapominanie dla kształtowania swej polityki historycznej.

Jedne wydarzenia wolą usunąć w „niepamięć“ jako mniej ich zdaniem istotne. Inne zaś bardziej uwypuklić, umieszczając je na planie pierwszym (często w jaskrawym kontraście do poprzedniego okresu, gdy temat taki funkcjonował marginalnie lub był wprost nieobecny), a jeszcze innym poprzez ich programowe przypominanie nadać odmienne od dotychczasowego znaczenie.

Nie należy się więc dziwić, że często takie praktyki uznawane są w nauce za manipulacje historyczne. Zdaniem Joanny Tokarskiej-Bakir, wykorzystanie mechanizmu pamięci / zapominania jest często stosowane przez świat polityki właśnie w celu przeinaczenia, zmanipulowania. Badaczka wyróżnia dwa podejścia – sugestio falsi i supressio veri.

W pierwszym przypadku w przestrzeni publicznej świadomie są kolportowane nieprawdziwe lub częściowo prawdziwe – jak to określa – reprezentacje historii. Jest ono charakterystyczne dla państw niedemokratycznych, choć zdarza się także i w starych demokracjach. Jawne kłamstwo po wykryciu jest często w tych drugich jednoznacznie potępiane, a winni muszą liczyć się z konsekwencjami, także prawnymi.

Drugie z wymienionych podejść dotyczy świadomego przemilczenia konkretnych reprezentacji historii, wydarzeń lub postaci. Dzięki temu zabiegowi zaciera się o nich z wolna pamięć, bo nie funkcjonują w przestrzeni publicznej.

Te praktyki manipulacyjne były stosowane wobec własnej, narodowej, historii, zwłaszcza historii najnowszej, ale też powszechnej, przede wszystkim w odniesieniu do relacji z sąsiadami. Komunistyczne władze Polski starały się wymazać z pamięci część faktów z historii narodowej. Szczególnej obróbce poddano dzieje II RP, okres II wojny światowej, relacje polsko-radzieckie i stosunek Polaków do komunizmu.

Działania w kierunku przebudowy świadomości historycznej poszły bardzo daleko. Z przestrzeni publicznej usunięto pomniki wczorajszych bohaterów, zmieniono nazwy ulic, wprowadzono nowe święta i związane z nimi rytuały komemoratywne. Ważnym medium w tej przebudowie stała się szkoła, miejsce edukacji i socjalizacji w duchu panującej ideologii. Głównym wrogiem zewnętrznym był świat kapitalistyczny, z USA i RFN na czele. ZSRR, hegemon bloku tzw. bratnich demokracji, był przedstawiany w pozytywnych barwach jako sojusznik i przyjaciel Polski i traktowany jako wzór do naśladowania.

Te praktyki manipulacyjne były jednak tylko częściowo skuteczne. Antyniemieckość podsycana argumentami historycznymi, ale przede wszystkim tragicznymi doświadczeniami wielu polskich rodzin była dobrze zakorzeniona przez długie dekady. Antyamerykańskość egzystowała chyba jednak tylko jako byt propagandowy (przegrywając z mitem USA jako wyśnionego celu emigracji), podobnie jak polsko-radziecka przyjaźń.

ZSRR odbierano jako swego rodzaju następcę carskiej Rosji, mocarstwo, które chce narzucić Polakom swą dominację niezależnie od systemu politycznego. Reakcje społeczne, zwłaszcza w okresach ostrych kryzysów wewnętrznych, ujawniały silne poczucie nieufności do oficjalnej wersji historii i jej nośników (hasło wypełniania “białych plam”)

Mechanizmy realizacji polityki historycznej. Drugie podjęcie

Do wymienionych wcześniej mechanizmów można dodać kolejne (za niemiecką badaczką Aleidą Assmann). Są to: kompensacja, eksternalizacja, wyłączenie oraz przeinaczenie.

W pierwszym przypadku mechanizm ten polega na tym, że negatywne wydarzenie próbuje się zdyskontować przez pozytywne. Często ten instrument występuje w państwach i społeczeństwach, które nie są pewne swej historii. Muszą za każdym razem przekonywać do niej innych, bo potrzebują uznania zewnętrznego dla potwierdzenia sobie samym własnej wartości. Z rezerwuaru wydarzeń i osób wybiera się więc te, które mają stawiać historię tego państwa w korzystnym świetle, podkreślać jego wyjątkowość.

W drugim wymienionym przypadku odpowiedzialność czy winę przenosi się na innych. Mechanizm ten jest widoczny szczególnie dzisiaj w praktyce politycznej. Skutkiem podziału „my – oni” jest nadawanie stronom konfliktu często obraźliwych określeń i historycznych konotacji (z Targowicą na czele).

Trzeci mechanizm dotyczy świadomego wypierania konkretnego doświadczenia, co prowadzi do jego uśpienia w świadomości społecznej. Jeszcze nie tak dawno używano określeń, które miały ukryć prawdziwy charakter rządów komunistycznych, przedstawić je w znośnej do przyjęcia formie.

Ostatni przypadek polega na sformułowaniu takiej narracji, która jest podporządkowana celom, które chce się osiągnąć. Można bez przesady zilustrować ten mechanizm obróbką, jakiej poddają niektórzy politycy, osobę Lecha Wałęsy. Poprzez ciągłe stawianie zarzutów o jego współpracę z aparatem bezpieczeństwa w wybranym okresie życia, usuwa się w cień, niejako unieważnia jego niekwestionowane zasługi i całą biografię.

Podobnie dużo kontrowersji budzi obchodzenie się – nacechowane wielką dowolnością – ze zwolennikami czy przeciwnikami obozu rządzącego, którzy byli związani w latach swej młodości z dawnym reżymem.

Historyk a polityka historyczna

Na koniec pozostaje do rozważenia pytanie, na ile historyk powinien się angażować w kreowanie polityki historycznej. Problem ten jest niewątpliwie kontrowersyjny. Często specjaliści, z których pomocy korzystają politycy, określani są wprost mianem propagandystów historycznych. Zarzuca im się sprzeniewierzenie etosowi zawodowemu, zobowiązaniu do obiektywności rozumianej jako apolityczność itd.

Nie ulega jednak wątpliwości, że aktywny udział naukowców w dyskusjach społecznych jest ważny, wręcz konieczny. Trudno też utrzymywać, że historyk nie ma politycznych poglądów lub opinii w sprawach współczesnych. Refleksja nad sposobem traktowania przeszłości w bieżącej polityce jest podstawowym z naszej perspektywy zagadnieniem, choć należy mieć świadomość ograniczeń, w jakich się poruszamy. Inicjowanie debat ważnych z punktu widzenia życia społecznego jest też istotnym zadaniem uczonych, wręcz obowiązkiem wobec współobywateli.

Podobnie jak włączanie się do już rozpoczętych dyskusji. Tylko w ten sposób możemy przekazać nasze stanowisko jako głos specjalistów, możemy też strony takich debat uwrażliwić na niebezpieczeństwo instrumentalizacji lub słabo maskowanej manipulacji.

Z pola widzenia nie można jednak stracić celu takich działań. Warunkiem aktywności powinno być wspieranie państwa demokratycznego i państwa prawa, umacnianie jego funkcjonowania przez pogłębienie wiedzy historycznej i wykształcenie krytycznego i trzeźwego do niej podejścia. Choć starożytna maksyma o historii jako nauczycielce życia została już tysiąc razy podważona, to jednak właśnie historycy są tymi, którzy wiedzą, do czego pewne postawy i decyzje mogą prowadzić. Powinni o tym mówić, choć raczej unikać łatwych i powierzchownych analogii historycznych.

Natomiast politycy, którzy nierzadko w naszym kraju posiadają wykształcenie historyczne, z większą odpowiedzialnością winni podejmować się zadań z zakresu polityki historycznej. Także dla nich ważną kwestią jest odpowiedź na pytanie, czy i jak chcą wzmacniać dialog historyczny, co z historii eksponować i w jakim celu. Poszukiwanie balansu między rozwijaniem narodowej dumy a trzeźwą, czasem trudną, refleksją nad własną historią, powinno być celem stale prowadzonej publicznej debaty.

Wydaje się również, że forsowanie wizji przeszłości według tylko jednej narodowej polityki historycznej, wiedzie do uproszczeń i wykluczeń, które łatwo przekute być mogą w kontrargumenty i kontrdziałania. Trudno dzisiaj bowiem znaleźć państwo, które jest narodowym i politycznym monolitem (lub było nim w przeszłości).

W większości mamy do czynienia z wielonarodowymi społecznościami, które w imię wewnętrznej obywatelskiej spójności winny odnajdywać się także w programie i działaniach polityki historycznej. Do tego dochodzi jeszcze szczególne wyzwanie, przed jakim stoi Europa jako kontynent wielu narodów, ale i rozwijająca się wspólnota polityczna. Polega na znalezieniu łączących nas elementów, także w przeszłości, które będą wpierać wartości uznawane za fundament demokracji, wolności i pokoju.

Drogą do uzyskania tak rozumianej polityki historycznej, która nie wykluczałaby żadnej ze stron, jest forsowanie dialogu, także w kwestiach historycznych. Należy także wzmacniać udział i aktywność aktorów społecznych, pozarządowych, dzięki którym prezentowane być mogą różne doświadczenia i poglądy obecne w danej zbiorowości. Wymaga to jednak odejścia od postrzegania materii historycznej przede wszystkim jako magazynu eksponatów użytecznych do jednostronnych, samoafirmujących się narracji o przeszłości.

Dodaj komentarz