Są różne formy upamiętnienia wydarzeń i osób w przestrzeni miejskiej. Jedne są oczywiste, inne mniej, czasem pojawia się dość kreatywne podejście. W przypadku miejscowości, które w przeszłości nie zmieniały swej przynależności państwowej, nie jest większym problemem. Jedynym punktem wrażliwym, który może się tu pojawić, to uwzględnienie czy też włączenie do praktyk kommemoratywnych w przestrzeni publicznej mniejszości religijnych, narodowych czy innych. Historia wtedy jest „nasza”, „nasi” są też bohaterowie. Pozostałe problemy są przedmiotem pewnej ugody, stanu wiedzy, wyczulenia, czy siły przekonywania, „głośności” takiej czy innej grupy.
Inaczej sytuacja przedstawia się na terenach, które w granicach państwa polskiego są stosunkowo niedawno. Jednak już na tyle długo, by materialne ślady polskiej obecności w aspekcie miejsc pamięci stały się widoczne, egzystowały obok starszych, niekoniecznie dla obecnych mieszkańców czytelnych. Mówienie o rywalizacji tych dwóch przeciwstawnych sposóbów podejścia „swój” / „obcy” nie ma chyba sensu. Przekonuje o tym postawa samych mieszkańcy Polski zachodniej i północnej. Początkowo stali oni niejako plecami do tego, co obce (i nic w tym dziwnego), dzisiaj doceniają dziedzictwo kulturowe, często są z niego dumni jako z fragmentu wspólnej europejskiej schedy.
Przykładem ciekawego rozwiązania kommemoratywnego są ławeczki na skwerku przed odremontowanymi budynkami WuWA ( niem. Wohnungs- und Werkraumausstellung – Wystawa mieszkania i miejsca pracy). Pomysł, zresztą w różny sposób w Polsce już stosowany, jest prosty. Można na takim obiekcie służącym upamiętnieniu nie tylko przysiąść, ale i skorzystać z niego jako kanału informacji. Na każdej z wrocławskich ławeczek umieszczono nazwisko architekta, jego daty życia oraz mapkę, która pozwala na szybką lokalizację zabytku.
Prostota, przejrzystość, nowoczesna estetyka tych ławek odróżnia je od podobnych form upamiętnienia, którą spotykamy w różnych miastach. Zwykle sadza się na nich postać rzeczywistą lub symboliczną związaną z miastem. Można obok niej usiąść i zrobić sobie zdjęcie. Może to być znany poeta, ale także Józef Piłsudski czy Podhalanka. Czasem da się uruchomić ukryty w ławce odtwarzacz i wysłuchać np. utworu muzycznego? Nie wszystkie realizacje są udane, by przypomnieć głośne swego czasu „ławeczki niepodległości”.
Wrocławski przykład, formą nawiązujący do modernizmu, doskonale pasuje do otoczenia, jest w swym charakterze podobny do związanych z nim budynków. Nie narzuca się „obcą historią”, jednak pozwala się nam z nią zapoznać czy zmierzyć.