Wystawa „Oblicza Odry”

Odra, jak każda z wielkich rzek Europy, ma bogatą historię. Jest ona wdzięcznym tematem do pokazania na wystawie. Można ją opisać w różny sposób. Można zwrócić uwagę na walory geograficzne, relacje między rzeką, jej otoczeniem i człowiekiem, w końcu można spojrzeć na rzekę jako markę czy przedmiot propagandy. Z tym ciekawym zagadnieniem zmierzyli się studenci kierunku „Public History / Historia w przestrzeni publicznej” IH UWr. Pracując pod opieką dr. hab. Wojciecha Kucharskiego przygotowali plenerową ekspozycję pt. „Oblicza Odry”. Można ją obejrzeć jeszcze przez kilka dni, do 21 lutego, przy bulwarze Dunikowskiego. Potem trafi przed Centrum Historii Zajezdnia.

Fascynacją rzeką

Badaniem rzeki pod różnym kątem zajmuje się wielu naukowców. Środkowoeuropejska wodna arteria ma bowiem bogate dzieje. W ostatnich latach można zaobserwować trend spojrzenia na rzeki pod kątem ich znaczenia kulturowego.

W takich ujęciach stają się one przedmiotem badań, ich związki z najbliższym otoczeniem, relacje z człowiekiem, przemiany biegu itd. W ujęciu historycznym i tzw. długiego trwania jeszcze lepiej można wykazać specyfikę, zestawić historię rzeki i brzegów.

Odra od lat cieszy się dużym zainteresowaniem. Powstały już całe tomy na jej temat. Ostatnio udaną próbę podjął niemiecki dziennikarz, autor monografii różnych rzek, Uwe Rada. Pokazał historię Odry na szerokim tle, zwrócił uwagę na jej mieszkańców i na zmieniające się funkcje rzeki. Odra w przeszłości łączyła, ale także i dzieliła regiony czy państwa.

Wystawa plenerowa

Studenci kierunku „Historia w przestrzeni publicznej” postanowili zorganizować wystawę plenerową poświęconą różnym obliczom Odry. Dla mieszkańca Wrocławia taki temat jest oczywistością. Ale co i ile o rzece wie przysłowiowy statystyczny wrocławianin?

Studenci na 16 planszach zajęli się kluczowymi według nich problemami. Wśród nich znalazły się takie jak: położenie geograficzne, fauna i flora, szlak żeglugowy, marka handlowa czy znak towarowy, skarby zatopione w rzece, katastrofy i powodzie, wreszcie dzieje polityczne i propagandowe.

W pracy wykorzystano materiały z różnych archiwów i bibliotek. Wyszukano ciekawą ikonografie i przygotowano krótkie teksty w języku polskim i angielskim.

Chcieliśmy spojrzeć na rzekę – mówił opiekun naukowy wystawy, dr hab. Wojciech Kucharski –, która ma kluczowe znaczenie dla naszego regionu i miasta w długim trwaniu. (…) Nie ograniczyliśmy się tylko do XX wieku, a poza walorami geograficznymi Odry próbowaliśmy zrozumieć jej znaczenie kulturowe.

Wystawa jako wyzwanie merytoryczne

Stworzenie wystawy, zwłaszcza o bardzo ograniczonej objętości, nie jest sprawą łatwą. Nie chodzi tylko o, jak czasami się wydaje osobom postronnym, umiejętne zestawienie zdjęć, tekstów i – coraz częściej multimediów. Podstawą musi być przemyślany scenariusz, który zawiera m.in. część merytoryczną.

Ważna jest praca z materiałem graficznym. Wszystko musi mieć swoje miejsce i cel. Po zestawieniu materiałów i ich rozplanowaniu okazuje się czasem, że z części trzeba zrezygnować, inne dodać. Test na niewielkiej grupie odbiorców jest ważna częścią projektu.

W przypadku „Oblicza Odry” nie było zapewne inaczej. Wykorzystano zróżnicowane materiały ilustracyjne oraz tekstowe. Zadbano też o recenzenta całości. Niestety, nie ustrzeżono się przed błędami, które mają różny charakter. Na planszy „Odra w propagandzie” użyto nazwy Niemcy, choć od 1949 roku istniały dwa odrębne państwa NRD i RFN. Stosunek społeczeństw do granicy z Polską mógł być podobny, ale w wyborach hasło rewizji granicy można było podnieść tylko na zachodzie. Rządząca w RSO / potem NRD komunistyczna SED oficjalnie uznawała „granicę przyjaźni”.

Planszę ostatnią pt. „Polityka na linii rzeki” należałoby wymienić z powodu dwóch poważnych błędów. Niewłaściwie podano kolejność usadowienia za stołem premierów Polski i NRD, podpisujących w Zgorzelcu w 1950 r. dwustronny układ. Ponadto Polska w 1990 r. nie podpisała Traktatu granicznego, a Traktat o potwierdzeniu istniejącej granicy i nie był w żadnym wypadku tożsamy – jak chcą autorzy tekstu – z tzw. Traktatem dwa plus cztery (chodzi o dwa różne układy, choć w każdym z nich RFN była wśród sygnatariuszy).

W przygotowanie wystawy włożono dużo trudu i pomysłowości. Szkoda, by odbiór psuły takie lapsusy, przepuszczone niestety podczas sprawdzania materiału przed drukiem plansz.

Dodaj komentarz