Wrocławski palimpsest (uzupełnienie)

Do księgarni „Tajne komplety” warto zachodzić regularnie. Zwłaszcza teraz. Księgarzom nie jest lekko, każda zakupiona przez nas książka pozwalam im przetrwać w tych trudnych czasach. Księgarnię lubię z kilku powodów. Można tam znaleźć rzadko dostępne tytuły (często po raz pierwszy dowiaduję się o istnieniu takowych), w chwili wolnej usiąść na jednym z foteli i w spokoju przejrzeć wybrane pozycje, wziąć udział (oczywiście w tzw. normalnych czasach) w spotkaniu autorskim, aż w końcu poinformować się o nowych zrealizowanych projektach.

Mapa „Spod tynku patrzy Breslau” jest jednym z projektów placówki (wcześniej wykonano mapę księgarni Wrocławia). Naniesiono na niej 132 miejsca zachowania napisów-śladów po historii naszego miasta przed 1939 r. Została ciekawie zaprojektowana i starannie wykonana, dostępna jest po polsku i niemiecku. Obszerny tekst towarzyszący pt. Palimpsest Wrocław napisał Maciej Wlazło (Beard of Breslau). Przedstawił w nim krótki rys usuwania po wojnie wszelkich pozostałości po dawnym Breslau i powolnego (ponownego) odkrywania przemilczanego, zapomnianego oblicza miasta.

To że mimo upływu dziesięcioleci spod tynków często wychodzą na wierzch dawne napisy, nie  dziwi chyba nikogo na terenie tzw. Ziem Odzyskanych. Ślady te, pozostałości innego świata, uświadamiają nam jak złożoną tkanką jest miasto i jak różnymi prawami się rządzi jego scheda. Pozwolę sobie na koniec przytoczyć jeden z akapitów tekstu Wlazły. Stanowi on piękne podsumowanie zabiegów (licznych) pasjonatów, by po raz kolejny na nowo odczytywać wydawałoby się zatarte ślady historii:

Wrocław miał wiele wcześniejszych imion, m.in.: Wratislavia – Bressla – Prezzla –Breslau. Ta wielość nazw zbliża go do innych miast w tej części Europy, które można określić jako „palimpsest” – twór złożony z wielu warstw, które przez wieki przenikały się i zachodziły na siebie. Każda generacja, poprzez swoją spuściznę polityczną, kulturalną, intelektualną i religijną, zapisywała kolejny rozdział w bogatych dziejach miasta. Tę ostatnią warstwę – dziedzictwo i ślady poniemieckiej historii – wciąż poznajemy i odczytujemy na nowo, mimo że przez ostatnie dziesięciolecia staraliśmy się ją zakryć i o niej zapomnieć. Niemieckie inskrypcje w przestrzeni publicznej Wrocławia nie powinny ranić, złościć czy przypominać o bolesnej przeszłości. To po prostu kolejna warstwa w palimpseście, którą próbujemy na nowo odczytać.

Zdjęcie: Materiały promocyjne.

Zob. także: Śladami Breslau. O mapie przedwojennych niemieckich napisów.

Dodaj komentarz