Półprzewodnik historyczny

Pojawienie się każdej nowej publikacji popularyzującej dzieje Wrocławia należy powitać z wielkim zadowoleniem. Pokazuje to, że stolica Dolnego Śląska ciągle zachęca kolejnych autorów do wysiłków pisarskich, by z różnych punktów widzenia uchwycić jej genius loci. Rezultatem są nowe możliwości, oferowane mieszkańcom Wrocławia i licznym turystom, by poznać mało znane czy w ogóle nieznane aspekty historii.

W rękach trzymam niewielką publikację wydaną przez Ośrodek Pamięć i Przyszłość „Wrocław szlakiem pamięci zesłańców Sybiru. Przewodnik historyczny” autorstwa Ewy Kobel i Kamili Jasińskiej. Instytucja ta przyzwyczaiła nas już do świetnie wydanych edytorsko publikacji. Omawiana książka jednak niekorzystnie od nich odstaje.

Szata graficzna jest skromna, a nawet w porównaniu z dzisiejszą średnią – anachroniczna. Okładka nie przyciąga uwagi, liternictwo – tak wielkość czcionek, jak ich krój podobnie. Książka nazwana została „przewodnikiem”. Wprawdzie „historycznym”, ale jednak przewodnikiem. Czy to adekwatne nazwa? Wstęp historyczny (I część) stanowi aż połowę publikacji. Nie będę się zagłębiał w tą część. Dodam tylko, że obecny stan badań nad tym tematem został przez autorki tylko częściowo uwzględniony, brak listy bibliograficznej, a o dokonaniach (znaczących) wrocławskich historyków nie ma praktycznie ani słowa.

Cześć II poddać należy analizie, uwzględniając stanowisko badaczy obecności historii w przestrzeni publicznej. Mam po lekturze wiele wątpliwości. Po pierwsze nie dowiadujemy się o kryteriach doboru miejsc pamięci prezentowanych w tomie. Pod koniec tomu autorki piszą:

Niniejszy niewielki przewodnik historyczny nie ma ambicji być ani monografią zesłań Polaków na Sybir ani katalogiem sybirackich znaków pamięci we Wrocławiu. On jedynie sygnalizuje najważniejsze rzeczy i przypomina o tragicznych wydarzeniach, jakie stały się udziałem setek tysięcy naszych rodaków, przy okazji zabierając Czytelników w podróż przez Wrocław.

To jednak nie tłumaczy braku podstawowych informacji o wyborze obiektów (co pominięto? dlaczego?), sposobie zebrania informacji. Po drugie zastrzeżenia budzi sposób skonstruowania haseł. Nie podano w nich ani stron internetowych, ani potencjalnych godzin zwiedzania czy możliwości dotarcia z wykorzystaniem komunikacji miejskiej. Jest też trzecia część (tekst modlitwy), która także jest zastanawiająca i wykracza poza przewidziane dla tego typu publikacji (przewodnik) formę.

Bez wątpienia publikacja tak ułożona wpisuje się w obecny w naszej przestrzeni publicznej trend upamiętniania historii narodowej. Doświadczenie przymusowych migracji stanowi ważną część historii naszego miasta, jak i element tożsamości wrocławian. Warto go upowszechniać. Trzeba jednak zastanowić się nad możliwościami i sposobem stworzenia atrakcyjnych dla współczesnego odbiorcy instrumentów do tego celu.

Dodaj komentarz